Co dzieje się z poczerniałymi, dojrzałymi bananami sklepowymi, które nie trafią do Twojego koszyka? Gdzie skończą wczorajsze warzywa i owoce, gdy do supermarketu przychodzi nowa dostawa? Jakie produkty możemy znaleźć na przysklepowych śmietnikach? I w końcu czym jest freeganizm? Problemowi marnowania żywności przyjrzymy się oczami Kamila, freeganina z Wrocławia, od 2017 roku korzystającego z dobrodziejstw wyrzucanego jedzenia.
Na początek, czy mógłbyś wyjaśnić czym jest freeganizm?
Freeganizm jest pozyskiwaniem jedzenia w każdy inny sposób niż kupowanie go i produkowanie samemu. Samo słowo freeganizm i początek ruchu pojawił się w latach 90. w Stanach Zjednoczonych. Zaczęło się od wydania Manifestu Freegańskiego. Dokument ten zbierał wszystkie dopuszczone w ruchu freegańskim sposoby zdobywania pożywienia, jak grzebanie w śmietniku, czyli dumpster diving oraz szukanie żywności w innych miejscach. Co ciekawe dopuszczalne były także żebranie, wymuszanie, a nawet kradzieże. Wszystkiemu przyświecał najważniejszy cel: niewspieranie przemysłu produkującego jedzenie, a na to każdy sposób był dobry.
A jak ty zacząłeś swoją przygodę z freeganizmem?
Zostałem poproszony o pomoc, w przewiezieniu „zakupów” (tak po czasie moi rodzice zaczęli mówić na wygrzebywanie jedzenia ze śmietnika). Znajoma zapytała mnie, czy mógłbym pomóc jej z torbami, bo sama nie może się zabrać. Myślałem, że miała na myśli zwykłe zakupy. Ku mojemu zaskoczeniu wielkie torby wypełnione produktami pozyskała zupełnie za darmo… I wtedy postanowiłem spróbować sam. Tak bardzo mi się to spodobało, że zacząłem regularnie jeździć, szukać i wracać w miejsca do skipowania.*
Co spodobało Ci się we freeganiźmie najbardziej, dlaczego zdecydowałeś się na ten sposób pozyskiwania żywności?
Po pierwsze aspekt finansowy — nie ma co o tym dyskutować. Jestem w stanie wyżywić się bez jakiegokolwiek wkładu własnego, poza energią i czasem, jaki poświęcam na zdobycie jedzenia. Osobiście nie lubię też robić zakupów. Mam wrażenie, że zdobycie jedzenia ze śmietnika i zrobienie zakupów zajmuje mi mniej więcej tyle samo czasu. Ponadto lubię też ten element zaskoczenia. Nigdy nie wiem, co będę jadł jutro na obiad. Co więcej, wspomniana wcześniej idea niemarnowania jedzenia i niemarnowania rzeczy jest mi bardzo bliska. Staram się zarówno ubrania jak i meble pozyskiwać z drugiej ręki. Gdzieś tam w serduszku bije mi jakiś mały antykapitalista. Ja staram się redukować, ten filozoficzny i etyczny aspekt. Ale często zdarzało mi się ze skipa (wyprawy do śmietnika) zabierać wszystko i dzielić się z innymi.
Czy myślisz, w takim razie, że freeganizm jest takim sposobem na problemy dzisiejszego świata, na problemy z nadmierną konsumpcją, kryzysem ekologicznym i tym podobne?
I tak i nie, bo marnowanie jedzenia, w taki sposób jak ma to miejsce teraz, przez małe i duże sklepy, powinno być regulowane systemowo. Skala jest ogromna, z czego większość ludzi nie zdaje sobie sprawy. Freeganizm jest opcją pasożytowania na systemie, który jest niewydolny.
Jaka jest skala problemu? Ile jest żywności na śmietnikach?
Kiedyś mieszkałem w domu z ośmioma współlokatorami. Jeżdżąc dwa razy w tygodniu do trzech miejsc, potrafiłem wyżywić wszystkich w moim mieszkaniu. A nie zabierałem wszystkiego. Teraz żywności jest mniej niż przed wprowadzeniem ustawy o niemarnowaniu (1), ale wciąż za dużo.
Czy w takim razie marnowanie żywności to systemowy problem? Co wprowadziła ustawa?
Jestem niemal przekonany, że producenci żywności jak i dostawcy w cenę produktu wliczają, to ile tych produktów ma się zmarnować, wiedzą dokładnie ile wyrzucą. Czyli produkty mają taką cenę, bo płacimy również za to, co się nie sprzeda.
Jeśli chodzi o niemarnowanie jedzenia i bycie freeganinem to pierwsze się polepszyło, a drugie pogorszyło. Nie tak dawno została podpisana wspomniana ustawa zakazująca wyrzucania jedzenia sklepom o powierzchni większej niż 250 metrów kwadratowych. Te lokale mają obowiązek przeceniać żywność, która zbliża się do termin ważności. Wprowadzane są np. półki na przecenione towary. To się naprawdę dzieje, tego jedzenia wyrzucana się mniej niż kiedyś, jednak nadal część ląduje na śmietnikach. Ustawa nie przewiduje bowiem, że opakowanie jest uszkodzone – chodzi tylko o termin ważności. Na owocach i warzywach go nie ma, więc po prostu trafiają do kubła.
Co można znaleźć na śmietnikach?
Odnaleźć można naprawdę wszystko. Bardzo duże ilości pieczywa, warzyw i owoców. Jest wiele sklepów, w których magazyny są zbyt małe. Kiedy przyjeżdża nowa dostawa, to podmienia się warzywa i owoce wystawione na półkach, na te które przyjechały. Tak właśnie pomidory czy papryka, które jeszcze godzinę temu moglibyśmy kupić w markecie, lądują w koszu.
Na śmietnikach można również znaleźć chemię, alkohol, słodycze, bardzo dużo nabiału, wszystko, to co ma krótkie terminy ważności. Jednak nie tylko, to co jest po terminie, jest wyrzucane. Można znaleźć też uszkodzone przedmioty, czy produkty bez etykiet. Są stuprocentowo dobre, w dacie, a jednocześnie nie mogą zostać sprzedane, bo nie mają kodu kreskowego. Największe kuriozum, na jakie trafiłem to papier toaletowy, w potarganym opakowaniu. Podejrzewam, że pracownicy tego sklepu korzystają z toalety i mogliby go zużyć, gdyby nie przepisy sklepu.
Jaką rzecz najtrudniej znaleźć na śmietniku?
Zawsze żartowałem z kolegą, że naszym Świętym Graalem jest żółty ser — bo on się naprawdę rzadko pojawia. Później stało się nim masło. Też ma dłuższą datę ważności i nieczęsto je widzimy.
Teraz mówię, że przejdę do historii, znajdując spirytus, taki butelkowany, bo on też ma termin przydatności. Zostało już właściwie tylko to. Nawet wódkę i papierosy w zgniecionym opakowaniu już znalazłem.
Czy są produkty, których Ci brakuje?
Jest ich kilka. Dlatego muszę się przyznać — nie jestem w stu procentach freeganinem. Brakuje mi żółtego sera, bardzo lubię jajka, więc zdarza mi się je również kupować. Ponadto przyprawy, bo lubię ostro doprawiać jedzenie no i jeszcze… dobra kawa. Kawę kupuję… nawet nieprzyzwoicie drogą. Jednak jestem przekonany, że, gdyby nie te produkty, byłbym w stanie odżywiać się tylko dzięki pozyskanej żywności.
Czy freeganizm jest opcją dla mięsożerców?
Freeganizm jest idealną opcją dla mięsożerców, którzy mają etyczne problemy z jedzeniem mięsa. Na śmietnikach można znaleźć mięso, a na pewno wędliny (bo z surowym trzeba bardzo uważać). Mówi się, że freegańskie mięso już nie jest mięsem.
Czy zatrułeś się kiedyś jedzeniem ze śmietnika?
Nie. Nawet mimo tego, że jadłem produkty, które były długo, bardzo długo po terminie. Być może to zasługa dobrego przechowywania. Zdarzało mi się jeść jogurty, które były na przykład dwa miesiące po dacie ważności i… były może trochę bardziej kwaśne, ale nic poza tym.
Jaki jest twój sposób na pozyskiwanie żywności?
Zważywszy na to, że znam bardzo dobrze Wrocław mam już kilka swoich stałych punktów, ale wciąż staram się szukać nowych miejsc, które wyrzucają jedzenie. Zawsze jest w tym dreszczyk emocji.
Korzystam też tak zwanych jadłodzielni, które są prowadzone przez Foodsharing we Wrocławiu. Wolontariusze odbierają niesprzedaną żywność z targowisk, sklepów, restauracji, firm cateringowych i pozyskane jedzenie wrzucają do lodówek społecznych rozmieszczonych w kilku punktach w mieście. Każdy może skorzystać z dostępnego tam jedzenia.
Jak reagują twoi znajomi kiedy mówisz im o freeganiźmie?
Staram się większości osób o tym nie mówić, bo wiem, że nie wszyscy mogą patrzeć na freeganizm tak jak ja. Zabrałem kiedyś znajomą na skipa. Zajrzawszy do pierwszego śmietnika, prawie zwymiotowała to, co jadła wcześniej. Bliżsi znajomi o tym wiedzą. Reagują bardzo różnie. Pamiętam, że jeden dobry kolega jak się o tym dowiedział, to mówił: „Nie stać Cię? Ja Ci kupie”. Kiedyś pojechał ze mną przypadkowo i tak bardzo się wkręcił, że przez pewien czas zupełnie nie kupował żywności. Teraz jest freeganinem z doskoku.
Reakcje są bardzo różne, ale zazwyczaj ludzie z mojego środowiska przyjmują to bardzo dobrze i chcą spróbować razem ze mną. Zdarzało mi się mówić o tym i przekonać parę osób do freeganizmu.
Skoro o tym mowa… Czy powinniśmy zachęcać ludzi do freeganizmu?
Absolutnie nie. Zastanawiam się…
Większość osób wie, że istnieje coś takiego jak freeganizm. Jeśli kiedykolwiek myśleli, że mogliby spróbować, to jak najbardziej – powinni to zrobić. Ale jeśli brzydzi ich na samą myśl, albo się boją, to może jednak to nie dla nich.
A jakich rad udzieliłbyś początkującemu freeganinowi?
Możesz znaleźć grupy freegańskie na Facebooku. Są tam instrukcje jak zachować się na skipie.
Najważniejsza zasada jest taka, aby nie zostawiać miejsca, do którego się przyszło w gorszym stanie, niż się je zastało. Zdarzało mi się sprzątać po kimś, włożyć worki z powrotem do kubła, niekoniecznie po jakimś freeganinie.
Kolejne rzeczy to: używanie rękawiczek, posiadanie latarki, jeśli idzie się w nocy i korzystanie z węchu jeśli mamy wątpliwości czy coś nadaje się do zjedzenia.
I taka najprostsza rada: żeby miejsc do skipowania szukać jak najbliżej siebie, niekoniecznie jeździć gdzieś daleko.
A na koniec jeszcze odnośnie podchodzenia do jedzenia w ogóle: często, to co mamy w lodówce po dacie ważności, jest dobre do spożycia. Nie wyrzucajmy, więc rzeczy ze względu na ich termin przydatności. Sprawdźmy ich stan za pomocą zmysłów i na tej podstawie zdecydujmy.
* “skipowanie”, “hasiokowanie” (śląskie “hasioki” oznaczają śmietniki), zbieranie, czyli pozyskiwanie żywności ze śmietnika, często nocą lub po zamknięciu sklepu.
0 komentarzy